Palmę pierwszeństwa wśród polskich miast długo dzierżył Toruń (o nim kiedy indziej), ale trzeba wiedzieć kiedy ze sceny zejść. Nasze serca skradł właśnie Lublin i coś mi się wydaje, że długo ich nie odda.
Najlepsze podróże to te przypadkowe. Miała być Praga. Była wpłacona zaliczka na Airbnb, ale była też pandemia. Wyjazd odwołany, a kasa zamrożona, bo polityka portalu nie pozwalała na zwrot środków w gotówce. Niech czekają na lepsze czasy i te czasy przyszły w długi weekend czerwcowy.
– Byłeś w Lublinie?
– Nie, ale słyszałem, że piękny.
– Ja byłam jako dziecko i już mało co pamiętam. To może ten Lublin?
I tak oto za kwotę stanowiącą połowę trzydniowego wypadu do stolicy Czech udało nam się opłacić cały, czterodniowy wypad na wschód Polski (odhaczyliśmy jeszcze Kazimierz). Zaczyna się dobrze.
Stare Miasto jak nie stąd
Perełką Lublina jest, tu pewnie bez zaskoczeń, Stare Miasto (broń Boże nie mówcie na nie „starówka”). Na nazwie jednak powszedniość tego miejsca się kończy. Jeśli liczycie na rynek w krakowskim czy wrocławskim stylu, to się zaskoczycie. Najstarsza część miasta jest bowiem ciasno otoczona kamienicami i wieżami dzięki czemu sprawia wrażenie ukrytej i zamkniętej. Wchodzimy przez jedną z kilku bram (najpopularniejsze to Krakowska i Grodzka) do… miasta w mieście.
To przywodzi na myśl najstarszą część Dubrovnika, którą od reszty miasta odgradzają mury. Lubelskie Stare Miasto jest jednak znacznie mniej wypacykowane przez co nie sprawia wrażenia sztuczności. Jest pięknie, chłodno i autentycznie. Gdzie trzeba odrestaurowane kamienice, gdzie to pasuje – stare, sypiące się tynki.
Na Starym Mieście znajdziecie zapewne większość lubelskich zabytków. Jest tu Trybunał Koronny (dawny ratusz, a dziś Urząd Stanu Cywilnego; stąd również startują wycieczki w podziemiach), Teatr Stary, archikatedra czy Wieża Trynitarska, a nieco dalej lubelski zamek z basztą widokową.
Polecamy jednak najpierw zgubić się w wąskich uliczkach, takich jak Ku Farze. Poszukać pamiątkowych tabliczek i zdjęć dawnych lokatorów. Zajrzeć na Zaułek Hartwigów czy pod Latarnię Pamięci, która świeci się nieprzerwanie. To świadectwa trudnej historii miasta, których na ulicach Lublina znajdziecie znacznie więcej.
Stare Miasto to nie tylko historyczne, ale i rozrywkowe centrum Lublina. Wraz z deptakiem łączącym je z pobliskim Placem Litewskim stanowi zagłębie knajpek, kawiarni i restauracji wszelkiego sortu. Gdy zacznie doskwierać upał poszukajcie miejsca w klimatycznych knajpach schowanych w podwórkach kamienic. Nie pożałujecie.
Lublin na Instagramie? Zajrzyjcie do Centrum Spotkania Kultur
Google nas okłamał, ale na szczęście nie uwierzyliśmy mu. W poszukiwaniu najbardziej Instagramowego miejsca w mieście wybraliśmy się do Centrum Spotkania Kultur. Miało być zamknięte, a tu niespodzianka. Co prawda odwołano imprezy czy wystawy, ale budynek jako taki stał otworem.
A że w postpandemicznym świecie mało kto pisze się na zwiedzanie zamkniętych przestrzeni, to jego wnętrza mieliśmy właściwie na wyłączność. Znajdziecie tu kapitalne plenery zdjęciowe. Świetną grę światła i cienia, neony, leading lines. Do tego taras widokowy z ogrodami. Nie wierzcie Googlowi, sami szarpcie za klamkę.
Lublin zielony, czyli Ogród Saski
Obok CSK znajdziecie również największą oazę zieleni w centrum miasta, czyli Ogród Saski. To XIX-wieczny park o powierzchni 12 hektarów. Idealny na spacer w upalne dni. Miejcie w pogotowiu aparat, bo jedną z atrakcji parku są pawie. Nam udało się wypatrzeć biały okaz.
Oprócz tego znajdziecie tu amfiteatr, tak medialne ostatnio oczka wodne, trochę sztuki i mnóstwo cienia.
W Lublinie zachwyciła nas jeszcze jedna zielona miejscówka. Muzeum Wsi Lubelskiej. Ale ono zasługuje na własny wpis: Muzeum Wsi Lubelskiej, czyli podróże w czasie istnieją