Perła Renesansu, Padwa Północy, Miasto Idealne i mekka dla studentów architektury z całego świata. W każdym niemal zestawieniu najpiękniejszych polskich miast na którejś z wyższych lokat znajdzie się Zamość. Sprawdziliśmy o co tyle szumu.
Poznawanie Zamościa to przede wszystkim poznawanie jego historii. Wyjątkowość tego miasta łączy się w sposób nierozerwalny z postacią jego założyciela, Jana Zamoyskiego, i geniuszem tego XVI-wiecznego magnata. Zamoyski wymarzył sobie miasto idealne – twierdzę i ośrodek handlowy. A że młodość spędził studiując w najważniejszych ośrodkach Europy, to podpatrzył to i owo. Jego Zamość wzorowany miał być na włoskich miejscowościach z Padwą na czele. Pomógł w tym architekt z Italii – Bernardo Morando.
Miasto multikulturowe
Zamoyski doskonale zdawał sobie sprawę, że aby miasto mogło się rozwijać, potrzeba mu handlu. Postanowił więc sprowadzić najlepszych ówczesnych kupców z całego świata. Ormian, Greków, Holendrów, Szkotów czy Żydów. Skusił ich zwolnieniem z podatków i własnym kawałkiem ziemi, na którym będą mogli prowadzić swoje interesy. W zamian oczekiwał tylko tego, że nowi mieszkańcy miasta sami wymurują swoje kamienice. Oczywiście pod czujnym okiem pana Morando. Tak, aby wszystko do siebie pasowało.
W ten sposób Zamoyski nie tylko wybudował miasto nie swoimi rękami, ale również stworzył multikulturową mieszankę ludzi, w której żadna z grup nie przeważała, a wszyscy mieli jeden prosty cel – robić biznes. Bo bogaci mieszkańcy to bogate miasto.
Jeśli chcecie lepiej poznać historię miasta, to koniecznie będąc w nim zapiszcie się na zwiedzanie podziemi z przewodnikiem. Możecie zrobić to w Centrum Informacji Turystycznej przy Rynku. My trafiliśmy na przemiłą panią przewodnik, a z racji pandemicznych obostrzeń nasza grupa liczyła zaledwie 4 osoby. Przez ponad 2 godziny dowiedzieliśmy się m.in. jakim cudem miasto wśród bagien nie miało problemów z podtopieniami; co z Zamościem chciał zrobić Chmielnicki, co Himmler, a co zrobili w końcu Rosjanie; a także skąd wzięło się powiedzenie „szwedzki stół”.
Bez przypadku
Dopiero po wysłuchaniu historii powstania Zamościa zaczyna się inaczej patrzeć na przechadzkę po Starówce. Dochodzi do nas, że nic z tych rzeczy nie jest tu przypadkiem. Każda kamienica, fasada i wieżyczka zostały wcześniej zaplanowane. Ba, żadne drzewo nie rośnie w tym konkretnym miejscu bez powodu. Brakowało tu cienia albo może potrzebne były ptaki by zwalczyć plagi komarów. Tak czy owak, ktoś dokładnie zaplanował, że to drzewo musi rosnąć akurat tutaj.
Wyraźniejsze stają się też ślady dawnej multikulturowości miasta. Ormiańskie kamienice, żydowskie synagogi, włoskie attyki. Jakby tego było mało, trafiliśmy tam w dzień św. Patryka, więc na budynkach dominowała irlandzka zieleń.
Zabudowa starego miasta w Zamościu wpisana jest na listę dziedzictwa UNESCO. Dzięki temu spora jego część została odrestaurowana. Prace jednak wciąż trwają. Końca dobiega m.in. remont największej świątyni – kościoła Franciszkanów, który został w czasie wojny doszczętnie obrabowany. My trafiliśmy na spore roboty i zamknięcie części uliczek także w północno-wschodniej części Starówki. W kolejce do przywrócenia dawnego blasku wciąż czeka m.in. Pałac Zamoyskich.
Zamojskie stare miasto to nie tylko uliczki, ale również to, co wokół nich. Pamiętajmy, że Zamość był twierdzą. Miasto otoczone jest murami i wałami ziemnymi oraz fosami. Do środka prowadzi kilka bram, a wokół rozciągają się ścieżki spacerowe i park. Po zmroku ładnie oświetlone. Można więc wybrać się na klimatyczny spacer wokół dawnej warowni.
Pamiątki po Himmlerstadzie
Zamojszczyzny nie ominęły demony wojny. Szczególnie te ziemie interesowały Himmlera, który planował tu utworzyć swoje niemal autonomiczne państewko, a Zamość przemianować na Himmlerstadt. Do tego ostatecznie nie doszło, ale to nie oznacza, że nazistowska fabryka śmierci nie działała tu pełną parą. Ledwie godzinę drogi od Zamościa leży Bełżec – jedno z najważniejszych miejsc pamięci o ofiarach holocaustu, w którym zamordowano pół miliona ludzi. W samym zaś Zamościu takim pomnikiem jest Rotunda.
Wojskowy obiekt w czasie II Wojny Światowej stał się miejscem masowych egzekucji i obozem. Szacuje się, że zamordowano tu ok. 8 tys. ludzi. Dziś wokół Rotundy mieszczą się zbiorowe mogiły, zaś jej wnętrze zamieniono na izby pamięci. Przechodząc okrągłym korytarzem mijamy kolejne pokoje. Każdy jest osobną kapliczką poświęconą innym ofiarom. Żołnierzom, harcerzom, nauczycielom…