Przejdź do treści

Połąga, czyli jak wygląda litewski Bałtyk. Szybki wypad na Litwę cz. II

Jak już wspominaliśmy w poprzednim wpisie nasz 5-dniowy wypad na Litwę podzieliliśmy niemal równo na pół pomiędzy Wilno i Troki a wybrzeże Bałtyku. Zatem po zwiedzeniu stolicy i słynnego zamku od razu ruszyliśmy na drugi koniec kraju. Taka droga zajmuje ok. 3,5 godziny. Nie jest to więc długa podróż i wyjeżdżając z Wilna rano można pokusić się o krótki przystanek nie tylko w Trokach, ale np. w Kownie czy Kłajpedzie.

My postawiliśmy na tę drugą opcję, ale skończyło się na planach. Kłajpeda to trzecie największe miasto Litwy i największy port tego kraju. Ma to pewne konsekwencje. Np. takie, że wjeżdżając tam po godz. 14 wpadacie od razu w korek. Później na próżno szukacie parkingu. A do tego to, co obserwujecie zza szyby, nie wpada szczególnie w Wasze gusta. Szybko podjęliśmy więc decyzję, że zamiast krążyć kolejne minuty po socrealistycznych ulicach uciekam prosto nad Bałtyk. Do Połągi. I to była dobra decyzja.

Połąga – jak jest nad litewskim Bałtykiem?

Połąga to najpopularniejszy i największy kurort na litewskim wybrzeżu Bałtyku. Nawet na początku marca miasteczko dalekie było od sennego, a wśród całkiem sporej liczby turystów olbrzymią większość stanowili Litwini. Dość wspomnieć, że nasz hotel był niemal pełen, a jedynymi obcokrajowcami byliśmy my.

Co zatem sprawia, że Połąga (lub też Palanga po litewsku) jest tak popularna nawet poza sezonem. No cóż, na pewno nie bez znaczenia jest fakt, że Litwa jest małym krajem z krótkim wybrzeżem. Nie ma tu wielu alternatyw w kwestii wypoczynku nad morzem. Dla Litwinów, nawet tych z najdalszych zakątków, nie jest też problemem wyskoczyć nad może na weekend albo nawet na jeden dzień. Sama Połąga jest również uzdrowiskiem i ma do zaoferowania więcej, niż tylko plaże.

Litwa, Połąga, wybrzeże Bałtyku

I tu przechodzimy do sedna. Czym różni się litewski Bałtyk od polskiego? Jeśli przez „Bałtyk” rozumiemy wyłącznie morze, ewentualnie plaże, to niczym. W Połądze, jak i w wielu polskich miejscowościach, mamy całkiem czyste i cholernie zimne morze, a nad nim szerokie, piękne plaże. Za nimi rozciąga się pas wydm z dobrze zaprojektowaną ścieżką spacerową, a dalej iglaste lasy. Krajobraz jak nad polskim morzem. Jedyna różnica jest taka, że tu plaże skierowane są na zachód, więc łatwiej o spektakularne zachody słońca.

Jeśli jednak pojęcie „Bałtyk” potraktujemy szerzej i ujmiemy w nim całą nadmorską infrastrukturę, to tu Połąga wypada znaczniej lepiej niż większość polskich kurortów i jest doskonałą odpowiedzią na mój osobisty, największy zarzut do polskiego wybrzeża.

Otóż o ile uwielbiam bałtyckie plaże i uważam, że są jednymi z najpiękniejszych w Europie (oczywiście poza sezonem, gdy można jako tako po nich przejść), o tyle polskie nadmorskie miejscowości są w ogromnej większości po prostu brzydkie i nudne. Wypełnione do granic cepelią i nastawione niemal wyłącznie na zaspokojenie najprostszych potrzeb plażowiczów. To oczywiście uproszczenie, ale trend jest zauważalny i w momencie gdy pogoda nie nadaje się do plażowania, to właściwie w takich miejscach nie ma co robić. W Połądze ten problem nie istniał.

To miasteczko, a przynajmniej jego przybrzeżna część, jest po prostu ładna. Wyjątek stanowić może główny deptak prowadzący na molo, gdzie ulokowana jest większość knajp. Tu faktycznie czuć ducha wakacyjnej cepelii, ale i tak nie w takim stopniu jak w Polsce. Poza deptakiem jednak spacerowanie po Połądze to ogromna przyjemność.

To, co rzuca się w oczy przede wszystkim, to ogromna ilość drzew. Można odnieść niemal wrażenie, że to jeden wielki parki, w którym spomiędzy drzew wystają domy i hotele. Nie sprawdzałem tego, ale wydaje mi się, że obowiązuje tu dość szczegółowy plan zagospodarowania terenu. Nie tylko bowiem stare, drewniane wille, ale również nowe, duże hotele bardzo umiejętnie wpisują się w lokalną florę. Widziałem nawet przypadki, gdzie w dachu hotelu wycięto dziurę dla rosnącego krzywo drzewa.

Najpiękniejszy park i Muzeum Bursztynu

Jakby natury w Połądze było mało i spacery po plażach, wydmach i zalesionych ulicach nie wystarczały, to mamy również parki. Jednym z nich jest np. Park Litewskich Bajek, który usiany jest rzeźbami nawiązującymi do lokalnego folkloru, przy których można odsłuchać tychże baśni. Ale to nie ten park jest najpiękniejszy.

To miano należy do Parku Botanicznego wokół Góry Biruty (nazywany również Birutes Parkas). To obszar o powierzchni ponad 5600 hektarów, który ciągnie się do facto aż do Kłajpedy, a więc 25 km. Park jest olbrzymi i mieści w sobie kilka mniejszych, tematycznych parków czy rezerwatów przyrody. Spacerując po nim natkniecie się na wzgórza, kaplice, groty, oczka wodne, mosty i rzeźby.

Litwa, Połąga, Pałac Tyszkiewiczów, Muzeum Bursztynu

Centralnym punktem jest jednak Pałac Tyszkiewiczów. Tak, tych Tyszkiewiczów. Przodek pani Beaty, Feliks Tyszkiewicz, i jego krewni odpowiadają za rozwój Połągi jako kurortu. Dziś w ich dawnym pałacu mieści się Muzeum Bursztynu. To rzecz oczywiście nie dla wszystkich i sam pewnie parę lat temu nie kupiłbym sobie biletu. Ale ludzie się zmieniają. Wejściówka kosztuje 8 euro dla dorosłych. Zwiedzanie obejmuje nie tylko bogatą kolekcję bursztynowej biżuterii czy okazów zwierząt uwięzionych w żywicy miliony lat temu, ale również wnętrza pałacu.


Więcej zdjęć z Litwy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

%d bloggers like this: