Piękna Normandia, czyli odkrywamy Francję na nowo

Z Francją jest tak, że można tu przyjechać dziesiątki razy i za każdym razem czuć się jakby było się tu pierwszy raz. Wystarczy przejechać 100 czy 200 km by całkowicie zmienił się krajobraz, architektura, kultura i ludzie. Nie inaczej jest z Normandią, którą udało nam się odhaczyć rzutem na taśmę przed światowym lockdownem.

Zaledwie 2 godziny od Paryża, a ja mam wrażenie, że trafiłem do dziwnego miksu Skandynawii, Irlandii i czegoś jeszcze, czego zidentyfikować nie umiem. Ale podoba mi się.

Normandia, czyli skandynawski duch we francuskim ciele

Pierwszy przystanek normandzkiej wycieczki to portowe miasteczko Honfleur. Okolice przystani, a także wąskie, pnące się w górę uliczki z wysoką, często drewnianą zabudową, pełne są nordyckiego klimatu. Jesteśmy w końcu w Normandii.

Kolorowe, wąskie i wysokie domki. Każdy nieco inny od sąsiedniego. Tworzą z wąskich uliczek schowany w cieniu, pełen stromizn labirynt. To mogłoby być Bergen. Ale to nawet nie jest ono.

Luksus, kasyna i mewy – kurorty poza sezonem

Kolejne na trasie miasteczko to Deauville. Razem ze swoją bliźniaczką, tworzy popularny kurort. Głównie wśród paryżan, którzy latem okupują okolicę w takiej liczbie, że niektórzy nocują w samochodach.

Poza sezonem to senna, stara mieścina. Pełna pruskiego muru, strzelistych dachów, zdominowana przez mewy. Te mają gdzie urzędować. Plaża podczas odpływu potrafi urosnąć do szerokości kilkuset metrów odsłaniając istny szwedzki stół.

No i jeszcze jedno. Deauville to bardzo filmowe miasteczko. Częsty plener i gospodarz festiwalu filmów amerykańskich. Wielu ludzi kina ma tu swoje posiadłości. To również tu dzieje się częściowo akcja „Nietykalnych”, choć w tym przypadku Deauville zagrał pobliski Cabourg.

Deauville dzieli most i stację kolejową z bliźniaczym Trouville. To nieco bardziej miejska część kurortu. Pełna kasyn, butików i hoteli z apartamentami za kilka tysięcy euro. To ciekawy mariaż gdy spod ociekającego luksusu co rusz wygląda stara normandzka zabudowa. Tu również widać drugą stronę turystycznego medalu, gdy okazuje się, że poza sezonem wiele butików otwiera się tylko w weekendy, a hotele świecą pustkami.

Normandia bez klifów? Nawet o tym nie myślcie

W Normandii zachwycającą przyrodę trudno oderwać od historycznego kontekstu. I choć główną areną w 1944 była Omaha Beach, to i maleńkie Étretat miało swój epizod do odegrania. Białe, kredowe klify dziś z zachwytem podziwia się spacerując po rozwieszonych między skałami mostach. I tylko schowane gdzieniegdzie bunkry przypominają, że te same skały przyprawiały o grozę.


Zobaczcie więcej zdjęć z Normandii:


Podobne artykuły:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *