Pere-Lachaise, czyli pojechaliśmy do Paryża pochodzić po cmentarzu i było fajnie. Serio

Planując powrót do Paryża wiedziałem, że są miejsca, które chcę zobaczyć ponownie. Są i takie, których oglądać drugi raz nie muszę. No i są też takie, których nie widziałem wcześniej. Tym razem czasu w stolicy Francji nie mieliśmy zbyt wiele, więc chciałem zobaczyć tylko jedno nowe miejsce. Początkowo miały to być słynne katakumby, ale odstraszyła nas cena. 30 euro od osoby. Może kiedyś.

Ale kierunek jest dobry. Wybierzmy jakieś miejsce, w którym wiemy, że będzie spokojnie. Paryż jest jak wielki, hałaśliwy ul i to w innym sensie niż np. Rzym czy Lizbona. Podczas gdy południowa symfonia krzyków i klaksonów nakręca nas pozytywnie, tak paryski zgiełk potrafi zmęczyć. Zaplanujmy więc ten dzień tak, by znalazła się w nim chociaż chwila ciszy. No i tak padło na Pere-Lachaise.

Spacer w innym świecie

Pere-Lachaise to największy i najsłynniejszy cmentarz w stolicy Francji. Został założony w 1804 roku i ma powierzchnię 44 hektarów. To dokładnie tyle, ile liczy sobie Watykan i o hektar więcej niż wynosi powierzchnia Starych Powązek. Dużo? Chyba nie, biorąc pod uwagę, że największa nekropolia w Polsce, Cmentarz Centralny w Szczecinie, ma ponad 170 ha powierzchni. Sława Pere-Lachaise nie pochodzi jednak ani od jego rozmiarów ani metryki. Przynajmniej nie bezpośrednio.

Powody są dwa – to jak wygląda i to, jacy ludzie są tu pochowani. Zacznijmy od tego pierwszego. Nekropolię można podzielić wizualnie na dwie części – zachodnia nie wyróżnia się właściwie niczym szczególnym poza paroma nazwiskami na nagrobkach. To wschodnia część robi wrażenie. Jest starsza i zdecydowanie bardziej malownicza. Nieregularnie zaplanowana, położona na wzgórzach. Alejki wiją się we wszystkie strony ginąc co chwila w gęstych zaroślach. Co rusz wyrastają skróty, schowane schody i bramy. Porosłe mchem nagrobki i dachy wymyślnych grobowców dopełniają klimatu.

Można tu zaliczyć wielogodzinny spacer w naprawdę unikatowym klimacie, a nawet rzucić okiem na panoramę miasta widoczną z centrum nekropolii. Tu również znajduje się kaplica i kolumbarium. Pamiętajcie, że Pere-Lachaise jest wciąż czynnym cmentarzem. Można natknąć się na czyjś pogrzeb. Wypada więc zachować ciszę i okazać szacunek.

A co do powodu numer dwa, to wymienić wystarczy takie osoby, jak Oscar Wilde, Edith Piaf, Balzac, Molier czy Chopin. Oni wszyscy pochowani się właśnie w tym miejscu. Większość nagrobków znajdziecie w Google Maps, więc nie powinno być problemu z trafieniem do nich. Trochę więcej powiem o dwóch grobach, które znajdują się w starej części Pere-Lachaise.

Orgie na grobie i życie wieczne

Pierwszym jest grób Johna Morrisona, legendarnego lidera The Doors. Czemu ten grób jest wyjątkowy? Ano dlatego, że stał się on miejscem pielgrzymek jego fanów, którzy swojego idola czcili w sposób iście rockandrollowy. Imprezy i orgie na grobie piosenkarza miały być podobno codziennością. Mówi się nawet, że najłatwiej znaleźć go kierując się węchem. Unosić ma się nad nim bowiem zapach marihuany. Niestety to już przeszłość. Grób artysty został ogrodzony. Nie było ani orgii ani skrętów. Szkoda. Były za to setki… gum do żucia. Najwyraźniej w ten sposób fani Morrisona dają znać, że pamiętają o nim. Myślę, że mu to nie przeszkadza.

Drugim ciekawym grobem jest mauzoleum Elżbiety Stroganow-Demidow. Nazwisko nic Wam nie mówi? Nam też nie. Nie chodzi bowiem o to, czego dokonała za życia, a raczej czym zasłynęła po śmierci. Jest bowiem zwana Wampirzycą z Paryża.

Kobieta ta zafascynowana była okultyzmem i życiem pozagrobowym. Umyśliła więc, że zapewni sobie zmartwychwstanie. Postawiła sobie okazały, marmurowy grobowiec. Trumna z jej ciałem spocząć miała u góry, na dole zaś zbudowano… pokoje. Plan wampirzycy zakładał, że po jej śmierci do tego uroczego apartamentu będzie musiał się wprowadzić jakiś żywy lokator. Jeśli wytrzyma pełen rok, bez wychodzenia, wówczas otrzyma miliony franków, a gospodyni życie po życiu. Zaprojektowano nawet specjalne szczeliny do podawania śmiałkowi jedzenia i picia. Okazuje się, że chętnych nie zabrakło, ale żaden nie miał dostatecznie dużo silnej woli. Podobno nikomu nie udało się wytrzymać w towarzystwie Elżbiety dłużej niż tydzień. Uczestnicy skarżyć się potem mieli na dziwne dźwięki i inne niewytłumaczalne zjawiska, które powoli doprowadzały ich do szaleństwa.

Dojazd na Pere-Lachaise jest banalnie prosty. Wokół znajdują się 4 stacje metra: Pere-Lachaise, Philippe Auguste, Alexandre Dumas oraz Gambetta. Wstęp na teren nekropolii jest bezpłatny, ale nie jest ona otwarta całą dobę. Podczas naszej wizyty była czynna od 8 do 17.30.


Więcej zdjęć z Paryża

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *