Przez lata Łódź kojarzyła mi się głównie z cytatem z Koterskiego okraszonym widokiem wyjścia głównego z dworca Łódź Kaliska. Ten obraz zakorzenił się w mojej głowie tak mocno, że gdy pierwszy raz odwiedziłem to miasto, jakąś dekadę temu, odtworzyłem słynną scenę z „Nic śmiesznego”.
Kolejne skojarzenia to piłka nożna, rap i widok zdewastowanych kamienic. Dopiero gdy pogrzebałem głębiej w głowie pojawiały się inne myśli. Film, przemysł włókienniczy, murale. I już te 10 lat temu stwierdziłem, że byłem ignorantem, bo Łódź to znacznie więcej. A gdy po raz kolejny zawitałem tu w 2022 roku mogłem już z pełną odpowiedzialnością (i podziwem, a nie frustracją) powiedzieć: Łódź, kurwa!
Czy Łódź jest brzydka?
Takie opinie pokutują do dziś. Spytał mnie o to ostatnio nawet znajomy. I do końca nie wiedziałem co odpowiedzieć. Bo to nie jest przecież takie proste. Nie mówimy tu o obrzeżach, dzielnicach oddalonych od centrum, blokowiskach owianych złą sławą. To nie ma sensu, bo takie miejsca są w absolutnie każdym większym mieście i gdyby się postarać, to każde można przedstawić jako paskudne i brudne. Od Świętochłowic po Lizbonę.
Skupię się raczej na centrum miasta. Na jego częściach poznawanych z perspektywy turysty. Czy zatem taka Łódź jest brzydka? Jeśli świadczyć miałyby o tym widoczne jeszcze dość często (ale znacznie rzadziej niż 10 lat temu) zniszczone lub wyburzone kamienice, to cóż – można tak powiedzieć. Takich miejsc jest w Łodzi stosunkowo sporo. Może statystycznie więcej niż w innych dużych miastach w Polsce. Ale co z sytuacją odwrotną? Z kamienicami odrestaurowanymi? Z obiektami przemysłowymi, które zaadaptowano do nowych ról? Biorąc to pod uwagę, Łódź jest piękna. Pochodzę z Górnego Śląska, więc obserwuję jak tereny industrialne zyskują drugie życie z bliska. Pod tym względem Łódź przoduje w Polsce.
Nie można jednoznacznie powiedzieć o niej czy jest brzydka czy nie. To subiektywna sprawa. Ja nigdy bym jej tak nie nazwał. Dla mnie Łódź jest miastem z wyjątkową (i wyjątkowo trudną) jak na Polskę historię. Z niezwykłym klimatem, unikalnym charakterem i ciekawą architekturą. Jest miastem, które przeszło olbrzymie zmiany w ostatnich latach i można chyba powiedzieć, że przeżywa swoją drugą młodość.
Łódź filmowa
Wyjątkowo nie zaczniemy od ulicy Piotrkowskiej (choć o niej też będzie). Swoje zwiedzanie Łodzi zaczęliśmy od Muzeum Kinematografii. Z racji mojego zawodu było to miejsce, którego nie mogłem pominąć. Zbiory znajdują się w zabytkowym pałacu Scheilberów, jednego z najważniejszych rodów przemysłowców tego miasta. Macie więc dwa w jednym. Równocześnie poznajecie historię X Muzy, jak również dowiadujecie się ciekawostek o historii samej Łodzi. Lokalizacja muzeum nie jest przypadkowa. Pałac stanowił plan zdjęciowy kilkudziesięciu filmów z „Ziemią obiecaną” na czele. Mieliśmy szczęście trafić na wyjątkowego przewodnika, który dzielił się z nami ciekawostkami z planu zdjęciowego dzieła Wajdy.
Wśród zbiorów znajdziecie oczywiście kolejne wersje sprzętu filmowego, rekwizyty z planów, a nawet oryginalnego Oscara, którego otrzymali twórcy „Idy”. Największą atrakcją dla nas została chyba jednak ekspozycja poświęcona bajkom.
Łódź przemysłowa
Pałac Scheiblerów graniczy z Parkiem Źródliska, za którym z kolei znajduje się Księży Młyn, a nieco dalej olbrzymi kompleks przędzalni. To charakterystyczny układ dla miast związanych z przemysłem. Właściciel jakiegoś zakładu w jego pobliżu tworzył mieszkania dla pracowników, budował swoją siedzibę oraz bardzo często tereny zielone mające zadbać o potrzeby ducha. Księży Młyn to zabytkowe, XIX-wieczne osiedle robotnicze dla pracowników przędzalni Scheiblera. Domki z czerwonej cegły nam przypominają familoki, choć tu nazywane są famułami. Jedyne co je wyraźnie odróżnia od ich śląskich odpowiedników, to kolor okiennic. Te w Księżym Młynie są zielone, podczas gdy np. na Nikiszowcu w Katowicach dominuje czerwień.
Osiedle jest zrewitalizowane i częściowo zaadaptowane do nowych funkcji. Znajdziecie więc tu np. kawiarnie czy sklepy z pamiątkami. Podobnie rzecz się ma z samym budynkiem przędzalni. Ten olbrzymi kompleks dziś mieści w sobie m.in. restauracje, bary, hotele czy siedziby firm. Zgadza się. Manufaktura, to nie jedyne takie miejsce w Łodzi.
Kolejny przykład rewitalizacji obiektów industrialnych, to EC1. Fani muzyki znają ten obiekt z klipu Męskiego Grania „I Ciebie też, bardzo”. Niegdyś była to elektrownia, dziś jest to centrum kultury. Mieści się tu m.in. muzeum nauki i techniki, planetarium czy kino sferyczne. Obiekt można również swobodnie zwiedzać z zewnątrz. Jest częstym plenerem sesji zdjęciowych, a z tarasów widokowych oglądać możecie kolejny przykład zmian – nowy dworzec Łódź Fabryczna.
Podróż po postindustrialnych miejscach kończymy w Manufakturze. To chyba najbardziej znane tego typu miejsce. Niegdyś fabryka kolejnego z wielkich magnatów włókiennictwa – Izraela Poznańskiego. Dziś – olbrzymie centrum handlowo-usługowe. Ale żeby nie było, że zachęcamy do łażenia po sklepach. Podobnie jak przy okazji imperium Scheiblerów, tak i tutaj sporo dzieje się też dookoła. Naprzeciwko Manufaktury znajdują się famuły Poznańskiego. Choć przyznać trzeba, że daleko im do tych z Księżego Młynu. Zaś kawałek dalej znajduje się pałac owego magnata. Budynek ten, gdyby wyjąć go z kontekstu, bez problemu mógłby uchodzić za część Wiednia. Dodatkowa ciekawostka w tej okolicy, to znajdujący się naprzeciwko wejścia do hotelu w Manufakturze drewniany kościółek św. Józefa Oblubieńca. Jest to najstarszy łódzki kościół. Został wybudowany w XVIII wieku w zupełnie innym miejscu i przeniesiony do swojej obecnej lokalizacji. Dokonali tego pracownicy Izraela Poznańskiego i zajęło im to ponoć zaledwie jeden dzień.
Łódzkie podwórka
Pora na rzecz najbardziej łódzką w oczach przyjezdnych. Ulica Piotrkowska. Często słyszy się, że to najdłuższa ulica w Polsce. To akurat nie jest prawdą. Nie jest pod tym względem nawet w czołówce. Spotkałem się też z informacją, że jest ona najdłuższą ulicą handlową wytyczoną w linii prostej. W to już jestem w stanie uwierzyć. Piotrkowska faktycznie na odcinku 4 kilometrów jest prosta jak drut, co tworzy ciekawą perspektywę.
Ale nie dla takich fotograficznych niuansów jest przecież tak tłumnie odwiedzana. Knajpy, bary, kluby i restauracje. Tak, są tu. I jest ich bardzo dużo. Co więcej, oferta kulinarna tego miejsca jest naprawdę bardzo bogata. Pod względem różnorodności restauracji z Łodzią rywalizować może chyba tylko Warszawa. Świetnym miejscem jest np. OFF Piotkowska.
Jednak po Piotrkowskiej nie trzeba wcale chodzić od knajpy do knajpy. Można np. od podwórka do podwórka. To jest właśnie według mnie najbardziej unikatowa cecha Łodzi. Te jej podwórka. Oczywiście nie wszystkie. Do niektórych lepiej nie wchodzić. Ale już wystarczy zajrzeć w kolejną bramę by zobaczyć pięknie zaaranżowaną przestrzeń pełną kawiarenek i restauracji. Jedno podwórko na myśl przywodzi Rzym, inne Japonię. A jeszcze inne stają się żywymi muzeami sztuki współczesnej. Tak jest np. w Pasażu Róży, którego fasadę zdobi stworzona z odłamków luster elewacja. Instalacja ta ma też swoją poruszającą historię. Autorką jest Joanna Rajkowska, której córka – Róża – zmagała się z chorobą, która odbiła się na jej wzroku. Potłuczone lustra, która deformują i rozbijają obraz symbolizują walkę Róży o odzyskanie zdrowia.
Takich podwórek jest w Łodzi więcej. Znacznie więcej. Zaglądajcie do nich. Nigdy nie wiadomo na co traficie.
Łódź świateł
Bonusowo atrakcja sezonowa. Jeśli ktoś wybierze się do Łodzi jeszcze zimą, to załapie się na nią. Chodzi o Park Miliona Świateł, który mieści się we wspomnianym już Parku Źródliska. Koncepcja coraz popularniejsza – alejki i skwerki rozświetlają specjalne instalacje. Te łódzkie mają motyw przewodni w postaci Alicji w Krainie Czarów. Atrakcja jest to nieco droga, więc polecam ją wyłącznie koneserom. Koneserom fotografii na przykład. Albo grzanego wina. Albo wieczornych spacerów. A najbardziej koneserom spacerowania wieczorem z grzanym winem i aparatem. Ci będą zadowoleni. Ja byłem.
To co tu widać to same hity….pokażcie inne ulice od zaplecza podwórka prawie każde jest w stanie opłakanym wręcz…jeśli ktoś wiary nie daje zapraszam na apacer po Bałutach chociażby….to trzeba pokazać…służę konkretnymi adresamu jak co.
Tak, jak napisałem we wstępie tego wpisu – miejsca brzydkie czy niebezpieczne znajdziesz wszędzie. Łódź nie jest tu żadnym wyjątkiem. Na moim rodzinnym Górnym Śląsku są dzielnice, przy których Bałuty to kurort 😉 Ale to nie zmienia faktu, że Zabrze, Gliwice czy Katowice to piękne miasta. A że piszemy o hitach? Cóż, jesteśmy w Łodzi turystami.
Dupa nie łodzianin, co to za wpis i komentarz, zamiast się cieszyć z tego jak widzą nas inni i dostrzegają pozytywy ten widzi na Bałutach mordownię ręce opadają. Łódź jest zajebista, ostatnie 15 lat progres niesamowity po latach zaniedbań