Przejdź do treści

Cieszyn cieszy oko. To dżentelmen w starym stylu

Czasem jest tak, że zna się jakieś miejsce, bywa w nim wielokrotnie, ale naprawdę poznaje je dopiero wtedy, gdy pojedzie się gdzieś indziej. Ja tak miałem z Cieszynem. Mieszkamy raptem godzinę od granicy z Czechami, więc siłą rzeczy odwiedzaliśmy te rejony często. I zawsze nam się podobały. Ale dopiero teraz, gdy na świeżo jestem po wizytach w Wiedniu i Budapeszcie, dotarło do mnie skąd taki unikalny klimat w mieście nad Olzą. Wszak to miasto Habsburgów.

Co z tym rynkiem?

Cieszyn w rękach tej dynastii znajdował się od XVII wieku, nic więc dziwnego, że nabrał cech, które na myśl przywodzą stolice Austrii czy Węgier. Oczywiście z zachowaniem skali, ale wciąż. To taki szczególny sznyt, kiedy spacerując brukowanymi uliczkami starego miasta nie zdziwilibyście się wcale gdyby zza rogu wyjechała dorożka wioząca starego dżentelmena z pokaźnym wąsem jadącego właśnie do kasyna. Cieszyn to taki właśnie stary dżentelmen.

Starówka tego miasta zawsze mi się podobała. Już wiele lat temu wypowiedziano tu wojnę szpetnym szyldom i reklamom. Wszystko musiało się być dopasowane do zabytkowej zabudowy i w efekcie to właśnie w Cieszynie po raz pierwszy zobaczyłem szyldy znanych sklepów spożywczych stylizowane na stare oberże. Wtedy robiło to wrażenie.

Ale żeby nie było tak całkiem kolorowo, to muszę dodać, że z uroków cieszyńskiego rynku póki co nie pokorzystacie. Trwa jego całkowita przebudowa, więc plac otaczają barierki i palety kostki brukowej. No właśnie. Zdaniem wielu to z uroków cieszyńskiego rynku nie pokorzystacie już nigdy. Projekt renowacji wpisuje się bowiem w tak ukochaną w Polsce betonozę. Według wizualizacji rynek ma być całkowicie wybrukowany z kilkoma tylko drzewkami. To wzbudza sprzeciw wielu osób. Sam nienawidzę tego trendu, ale żeby oddać sprawiedliwość powiem tylko, że poprzedni rynek (ten, który pamiętam ja, a nie Franciszek Józef) to też zielenią nie grzeszył. Uroku jednak mu nie brakowało.

Cieszyńska Wenecja

Nie ma jednak co się przejmować. Rynek i tak nie był najlepszym co Cieszyn ma do zaoferowania. Aby znaleźć te miejsce musicie zrobić tak: przed samym rynkiem skręcacie w prawo w ul. Sejmową. Tam jest kawiarnia Kornel i przyjaciele. A w sumie kawiarnio-księgarnia. Świetne miejsce. Tam pijecie kawę czy co tam chcecie i idziecie dalej. Skręcacie w prawo w ul. Trzech Braci. Przy niej znajduje się zabytkowa studnia związana z legendą o tych braciach właśnie. Ale to nie tam. Idziecie dalej, do końca ulicy, potem po schodkach w dół i jesteście. Cieszyńska Wenecja.

Oczywiście jak to bywa z tymi Wenecjami różnymi, nazwa nieco na wyrost, ale nie zmienia to faktu, że to najpiękniejsza część miasta. Zwykle spokojna, leniwa i senna, jak woda płynąca kanałem przy starych drewnianych domach. Znajdziecie tu galerię, kawiarnię i restaurację.

Prosto z banknotów

Austro-Węgry Austro-Węgrami, ale historia Cieszyna sięga znacznie dawniej. Na tyle dawno, że trafił on na nasze banknoty. Na 20-złotówce znajdziecie rysunek niskiej, okrągłej budowli. To jedyna zachowana wraz ze sklepieniem rotunda romańska w Polsce. Datowana jest na XI lub XII wiek, nazywa się rotundą św. Mikołaja i znajduje się właśnie w Cieszynie. Konkretnie na Wzgórzu Zamkowym.

To górujący nad miastem punkt tuż przy moście granicznym. U jego stóp znajduje się Zamek Cieszyn, czyli muzeum, zaś na samym wzgórzu oprócz rotundy znajdziecie też m.in. basztę, punkt widokowy i Wieżę Piastowską. Z tej ostatniej podziwiać można panoramę obu Cieszynów (ze wspomnianego punktu widokowego widać głównie ten czeski).

Wejście na basztę kosztuje 9 zł, ale ten bilet upoważnia do zwiedzania wszystkich obiektów na wzgórzu oraz wystaw muzeum. Obok wzgórza znajduje się również browar, a nieco dalej Muzeum Drukarstwa.

A co z Czeskim Cieszynem?

Prawdę mówiąc rzadko widuje się tak niesprawiedliwy podział, a jeśli już to w drugą stronę (patrz np. Goerlitz-Zgorzelec), ale takie są fakty. Niemal wszystko co w Cieszynach najlepsze znajduje się po polskiej stronie. Czesi mogą się pochwalić fajnym parkiem z bulwarami nad Olzą, ale to z grubsza tyle. Jeśli więc po zwiedzeniu polskiej części najdzie Was ochota na pooglądanie czeskich miasteczek, to znacznie lepszym wyborem będzie np. oddalony o pół godziny Stary Bohumin. A najlepszym najpewniej Opawa. Ale o tym kiedy indziej.


Więcej zdjęć:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

%d bloggers like this: