Przejdź do treści

Lanckorona pachnąca drewnem

Miejscowość, która regularnie pojawia się w rankingach najpiękniejszych w Polsce. Kusić ma swoim malowniczym położeniem, bogatą historią i przede wszystkim drewnianą zabudową wokół rynku. Sprawdziliśmy czy Lanckorona słusznie cieszy się tak dobrą prasą.

Rynek w Lanckoronie – skansen, który żyje

Lanckorona powstała już w XIV wieku i od początku była dość istotnym miastem na mapie Małopolski. Tak, miastem, bowiem przez blisko 600 lat, do 1934 roku, posiadała ona prawa miejskie. Dziś jest to niewielka wieś, którą zamieszkuje ok. 2 tys. ludzi. Powstanie i rozwój Lanckorony wiąże się oczywiście z bliskością Krakowa. Miasto zostało założone przez Kazimierza Wielkiego, który bardzo upodobał sobie te tereny do polowań. Jest to o tyle ciekawe, że wszyscy chyba wiemy jakie podejście miał ów król do drewna. Lanckorona stoi z nim w całkowitej sprzeczności.

Rynek tej wsi wygląda jak skansen. Ze wszystkich stron otaczają go drewniane domy, w większości z XIX wieku. Choć wyglądają jak scenografia parku etnograficznego, to pełnią one jak najbardziej współczesne funkcje. Znajdują się w nich kawiarnie, sklepy a nawet bank. Wrażenie jakie robi drewniana zabudowa rynku w Lanckoronie jest tak silne, że widok zaparkowanych przy chodniku samochodów wprowadza lekki dysonans poznawczy.

My trafiliśmy tu na początku długiego weekendu majowego. W powietrzu obok wszechobecnego zapachu drewna unosiła się więc jeszcze woń kwitnących drzew. Okoliczności były piękne, ale miało to też swoje minusy. Było sporo ludzi, a musicie wiedzieć, że Lanckorona jest naprawdę niewielka. Co za tym idzie, nie ma tu zbyt wielu miejsc parkingowych. Kilka znajdziecie na samym rynku, większy parking znajduje się obok kościoła św. Jana Chrzciciela w centrum. Oba były jednak pełne (również ze względu na trwającą mszę), a miejsca przy ulicach były regularnie odwiedzane przez służby, które nie szczędziły mandatów. W takiej sytuacji możecie poszukać miejsca nieco dalej – przy cmentarzu u zbiegu ulic Świętokrzyskiej i Krakowskiej. Stąd czeka Was 10-minutowy spacer na rynek, ale za to po drodze możecie zahaczyć o piekarnię, o której śpiewał Marek Grechuta.

Zamek, muzeum, relaks – co robić w Lanckoronie?

Dla większości wizyta w Lanckoronie nie będzie trwała zbyt długo. Obejście rynku wraz z kawą w jednej z kawiarni i zapoznaniem się z lokalnym rękodziełem (miejscowość ta słynie z aniołów) zajmie nieco ponad godzinę. Co dalej? Jeśli mało Wam „skansenowego” klimatu, to możecie zajrzeć do Muzeum Etnograficznego. Znajduje się na rynku w jednym z drewnianych domów. Bilet kosztuje 8 zł i upoważnia Was do zwiedzenia chałupy od środka wraz z zachowanym wyposażeniem. I starszy jestem tym bardziej lubię takie rzeczy.

Później możecie ruszyć na nieco bardziej intensywny spacer. Nad północną stroną rynku góruje wspomniany już kościół. Przy nim zaczynają się ścieżki prowadzące do ruin zamku. Ten leży oczywiście na szczycie wzniesienia, jest więc trochę stromo, ale bez przesady. Ruiny są niestety zamknięte, więc oglądać można je tylko zza płotu, ale obok znajduje się punkt widokowy na położoną poniżej wioskę.

Jeśli zostaniecie w Lanckoronie na nieco dłużej i będziecie szukali miejsca, w którym można się zrelaksować, a przy tym dobrze i niedrogo zjeść, to koniecznie zajrzyjcie na Targową 19. Jest to plenerowa kawiarnia i bistro. Na czym to polega? Wchodzicie do jednej z drewnianych stodół, tam znajdujecie ladę, składacie zamówienie i wychodzicie z drugiej strony wprost na łąkę z widokiem na góry. Znajdujecie sobie ławkę, leżak, rozkładacie koc albo nawet siadacie w autobusie szkolnym. Świetny pomysł i bardzo klimatyczne miejsce.

Wokół Lanckorony – Kalwaria Zebrzydowska

Wracając z Lanckorony zawsze możecie zahaczyć o któreś z okolicznych miasteczek. Najsłynniejsza jest zapewne Kalwaria Zebrzydowska ze znanym sanktuarium. Tu jednak przygotujcie się na nieco większy tłok.


Więcej zdjęć:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

%d bloggers like this: